Odwiedzili mnie :)

poniedziałek, 4 października 2010

Niedziela na Lendaku

Widok z lądowiska - na horyzoncie Łomnica 
Jest decyzja - ma być warun na Lendaku więc nie ma lekko, trzeba jechać.... choć tak mi się rano nie chce wstać.
O 6.30 podjechał "relaksobus" i jedziemy po chłopaków. Przed Niebylcem czekają już Harcerz, Tomek i Tołdi.
Droga mija błyskawicznie, Relaks umila ją nam opowieściami i ludową muzyką. Na miejscu czekają już Witek, Piotrek i paru innych znajomych. Niedługo prawie cały team jest już na startowisku, dojeżdża bowiem Prezes z Piachem i "nowym nabytkiem" (ładny).

Jest mocno - na starcie wieje w porywach 6-8 m/s. Co prawda lata dwóch czy trzech "straceńców" w tym Maniek ale......
Na starcie robi się coraz ciekawiej - startują (lub próbują to zrobić) kolejni piloci. Widok niesamowity, jedni przodem inni tyłem, na połówkach skrzydła itp. masakra. W końcu i ja widząc, że nikt z bornów się nie kwapi do startu, odpalam. Jest przyzwoicie. Da się latać choć faktycznie jest mocno. Nosi i kominy nawet po 3 m/s są wszędzie. Po wykręceniu się wysokie Tatry wydają się być w zasięgu ręki choć przeskok na nie z uwaga na mocny wiatr może być ryzykowny. Z tyłu widać Trzy Korony. Mam wrażenie, że gdyby odejść z kominem powinny być osiągalne bez większego problemu. Nie decydujemy się jednak na odejście choć z Tomkiem nawet mieliśmy ochotę :) Brakło jednak koordynacji - jak on miał ochotę na odejście ja byłem daleko na przedpolu i odwrotnie.
Lendak - miasteczko czy też może wioska w całej okazałości
Może zresztą i lepiej. Po dwóch godzinach mam już dość bujania sie po okolicy, zaliczam jeszcze pierwszą po chyba 50 godzinach klapę na moim Summicie, i kończę obok aut. Potem już tylko powrót i nawet szybciej niż myślałem rączy "relaksobus" dowozi mnie na miejsce. Dzięki chłopaki za fajny wyjazd. Szkoda że to już jesień .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz